„Milionerzy” zmieniają zasady gry. Od najnowszych odcinków uczestnicy będą mieli do dyspozycji jedno koło ratunkowe więcej. Nową formą pomocy dla niepewnych uczestników będzie prośba o pomoc Huberta Urbańskiego.
– Obawiam się, że źle podpowiem albo nie będę znał odpowiedzi. Przez ponad 20 lat miałem ten komfort, że mogłem udawać, że znam wszystkie odpowiedzi, jestem taki mądry, tylko się nie wychylam. A teraz nagle format mówi, „sprawdzam”. To dla mnie zupełnie inna sytuacja. Kiedy podpowiadam, przerwa reklamowa przed ogłoszeniem prawidłowej odpowiedzi na pytanie jest dla mnie taką samą katorgą jak dla zawodnika. Czuję na własnej skórze to, co przez tyle lat praktykowałem na graczach – mówił prowadzący „Milionerów”.
Urbański wspomniał także o obawie zawodników przed staniem się bohaterem memów, o czym często mówią otwarcie. – Obawiam się też, że źle podpowiem przy pytaniu, które będzie powszechnie uznane za super łatwe i banalne. A druga rzecz jest taka, że z moją podpowiedzią wiąże się ryzyko finansowe, bo wypowiadam się w sprawie nie swoich pieniędzy – zaznaczył.
– Mogę to oprawić w komentarz, że jestem pewien na sto lub na pięćdziesiąt procent, ale tak czy inaczej może to mieć wpływ na przebieg gry. Załóżmy, że ktoś skorzysta z mojej podpowiedzi, nawet jeśli usłyszy, że to nie jest sto procent, zaznaczy odpowiedź, która okaże się błędna i straci pieniądze – podkreślił prowadzący.
Zasadą pytania do prowadzącego jest, że zawodnik nie może mnie wcześniej zapytać o preferencje. – Nie mogę z nim luźno dyskutować o pytaniu, żeby on później – na podstawie tej rozmowy – wziął lub nie wziął moje koło ratunkowe. Muszę być całkiem neutralny. Ale nie odkryję chyba Ameryki, jeśli powiem, że gdybym był na miejscu zawodnika, to w życiu bym nie pytał mnie o piłkę nożną, w ogóle bym to omijał szerokim łukiem i nie wymawiał wcześniej słowa futbol – podsumował Urbański.
Źródło: Polsat News
