Miniony weekend na boiskach ekstraklasy obfitował w sporne decyzje sędziowskie, które – zdaniem wielu obserwatorów – miały bezpośredni wpływ na rozstrzygnięcia kilku spotkań i wywołały ogromne emocje wśród drużyn oraz kibiców. Najbardziej napięta atmosfera panowała jednak podczas konferencji prasowej po meczu Radomiaka Radom z Jagiellonią Białystok (1:2). Szkoleniowiec gospodarzy, Joao Henriques, zrezygnował z odpowiadania na pytania dziennikarzy, skupiając się wyłącznie na ocenie pracy arbitra, Wojciecha Mycia.
Ekspert sędziowski TVP Sport, Rafał Rostkowski, stwierdził, że gol Jesusa Imaza, który przesądził o triumfie białostoczan, nie powinien zostać uznany. Winą obarczył nie tyle głównego sędziego, co jego współpracowników – zarówno liniowego, jak i zespół VAR – którzy nie zasygnalizowali nieprawidłowości. Mimo to Henriques w swojej wypowiedzi uderzył przede wszystkim w arbitra prowadzącego spotkanie, podkreślając, że jego zastrzeżenia nie dotyczą wyłącznie jednej konkretnej sytuacji, lecz ogółu wydarzeń na boisku.
– Dzisiaj wydarzyła się sytuacja, która nie ma prawa wydarzyć się na poziomie ekstraklasy. Jestem mężem, ojcem, mam rodziców, którzy mają ponad 80 lat, i nie mogę pozwolić sobie na to, żebyśmy nie byli szanowani – ja jako trener, moi piłkarze i cały klub. Tego niestety dzisiaj dopuścił się arbiter. Działy się niesamowite rzeczy i my jako klub, i kibice nie zasłużyliśmy na takie traktowanie. Sędzia nie pozwolił nam rozegrać tego spotkania w inny sposób. Od samego początku jego zachowanie w stosunku do nas było inne niż do rywala – stwierdził Portugalczyk, od razu zapowiadając, że nie będzie odpowiadał na żadne pytania.
Henriques nie krył rozczarowania również w dalszej części wypowiedzi, akcentując brak profesjonalizmu ze strony sędziego.
– Jesteśmy smutni. Arbiter jest osobą inteligentną, ale ja też jestem inteligentny i widziałem, co się działo, także przed meczem. To jest dla mnie duże zaskoczenie. Ja nigdy nie będę go szanował. Nie wiem, czy on jest profesjonalnym sędzią, bo jego zachowanie odbiegało od profesjonalizmu. Jesteśmy bardzo rozczarowani, jak to się potoczyło, ale jako klub nie możemy sobie pozwolić na to, co się działo i oczekujemy szacunku.
– Jeśli ktoś będzie chciał zadać pytanie, co się tak naprawdę wydarzyło, może to zrobić, ale nie dziś czy jutro. W poprzednim meczu podyktowano przeciwko nam rzut karny, ale powiedziałem wtedy, że to był błąd i mogło mieć wpływ na wynik końcowy. Ja też popełniam błędy, ale to, co się wydarzyło dzisiaj, to bardzo poważna kwestia. Chcę bronić zawodników i klubu – zakończył trener Radomiaka.
Źródło: visinfo24.pl za TVP Sport
